Po bólach kręgosłupa pozostały mi tylko wspomnienia, dokumentacja medyczna i świadkowie

W latach 2003-2012 miałem różnorodne bóle i dolegliwości kręgosłupa, których doświadczają prawie wszystkie osoby po 50-roku życia. Nasilanie się tych bólów w stanach ostrych przyjmowało absurdalne wymiary. Drętwienia palców prawej ręki były tak duże, że fizycznie nie byłem w stanie klikną myszką. Przy komputerze dziennie mogłem siedzieć najwyżej godzinę, gdyż po godzinie bóle karku i pleców były nie do zniesienia. Z kolei w 2009 roku po przedźwignięciu się nalanie wody z kranu do czajnika było niemożliwe. Uniemożliwiał to zniewalający ból kręgosłupa. Również podniesienie aparatu do oka i zrobienie zdjęcia było również niemożliwe, gdyż ból był zbyt wielki. W pozycji leżącej przewrócenie się z boku na bok przez wiele tygodni graniczyło z cudem. Tę czynność musiałem wykonywać w zwolnionym tempie, a i tak byłem ciągle narażony na ból podczas przewracania się na bok. Przez 4 lata z rzędu ograniczyłem dźwiganie ciężarów do 2 kg na rękę. Taki ciężar był dla mnie w miarę bezpieczny. Większe ciężary jak np. torbę podróżną w tym czasie nosił za mnie mój osiemdziesięcioletni ojciec lub moja żona.

Po przedźwignięciu się w 2009 roku udałem się na leczenie do różnych lekarzy i fizjoterapeutów. Leczenie było mało skuteczne. Po leczeniu stan zdrowia mi się poprawiał, a bóle kręgosłupa zmniejszały mi się na 3-6 miesięcy tylko po to, by po tym czasie wrócić. Z nawracaniem bólów kręgosłupa lekarze i fizjoterapeuci nie potrafili sobie poradzić. Zdiagnozowano u mnie związane z wiekiem zwyrodnienia kręgosłupa szczególnie w odcinku L5/S1, gdzie szczelina pomiędzy tymi kręgami była wyraźnie mniejsza niż pozostałe. Leczono mnie farmakologicznie, za pomocą fizykoterapii, kinezyterapii, krioterapii, masażu, laseru, zabiegi z użyciem prądów – diadynamic i jonoforeza oraz za pomocą pola magnetycznego, zabiegi fango, kąpiele, a nawet zastosowano kinezjotaping i akupunkturę.

Powoli zaczęła przeważać koncepcja taka, że mam swój wiek, stany zwyrodnieniowe kręgosłupa i wchodzę w procesy starzenia się. Do tej pory jeszcze nikt na świecie nie wygrał ani ze starością, ani ze stanami zwyrodnieniowymi kręgosłupa. Więc kontynuując tę myśl nie pozostało mi nic innego, jak się pogodzić z tym faktem i bezsilnością medycyny w tym temacie i nauczyć się żyć z nawracającymi bólami kręgosłupa.

Po 2,5 roku leczenia jesienią 2011 roku bóle kręgosłupa znowu mi wróciły i zastanawiałem się co z tym zrobić. Nie miałem zamiaru pogodzić się z tym, że w wieku 51 lat byłem pod względem sprawnościowym 80-letnim dziadkiem, dla którego noszenie ciężaru większego niż 2 kg na rękę było dość ryzykownym wyzwaniem grożącym bardzo poważnym urazem kręgosłupa. Zwykłe czynności życia codziennego w tym czasie stawały się powoli moim koszmarem, gdyż zwykłe wyniesienie śmieci, groziło mi kontuzją kręgosłupa, bo ciężar wiaderka ze śmieciami był dużo większy niż 2 kg i wynosił 4-5 kg. Życie codzienne było w ciągłym strachu, gdyż nie wiedziałem kiedy bóle kręgosłupa samoistnie mi wrócą i się nasilą, a kiedy przypadkowo nabawię się urazu kręgosłupa, gdyż nawet przy przestawianiu krzesła z miejsca na miejsce musiałem bardzo mocno uważać.

Kiedy w listopadzie 2011 roku nastąpił kolejny nawrót bóli kręgosłupa udałem się do jednej mgr fizjoterapii, która moim zdaniem była najlepszą fizjoterapeutką jaką znałem i której mogłem zaufać. Do lekarza nie poszedłem, gdyż przez 2,5 roku leczyli mnie różni lekarze i efekt zawsze był ten sam. W trakcie leczenia bóle znikały na 3-6 miesięcy i potem samoistnie wracały. Więc ich efekt leczenia był z góry do przewidzenia i daleki od moich oczekiwań. Powiedziałem tej fizjoterapeutce, że będę realizował punkt po punkcie jej zabiegi rehabilitacyjne – cokolwiek to będzie pod warunkiem, że dzięki jej terapii będę mógł na 60-lecie swoich urodzin przejść salę gimnastyczną na rękach wzdłuż, czyli ok. 20 metrów. Ponieważ miałem wtedy 51 lat, więc miała ona 9 lat na to, aby zlikwidować moje bóle kręgosłupa i usprawnić moje ciało. Odpowiedź mgr fizjoterapii była w pełni profesjonalna i zgodna ze sztuką lekarską. Powiedziała mi, abym dla własnego dobra i dobra mego kręgosłupa o chodzeniu na rękach zapomniał. A jeśli już zapomnę, to mogę przyjść na rehabilitację do osoby, którą mi wyznaczyła. Ja jednak wtedy byłem innego zdania i nie przewidywałem takiej możliwości, że nie będę chodził na rękach. Ponieważ była to NAJLEPSZA mgr fizjoterapii, jaką znałem – pozostało mi tylko jedyne rozwiązanie – zrobić to, czego ona i lekarze nie potrafili zrobić – czyli za pomocą samoleczenia zlikwidować swoje bóle kręgosłupa, a potem nauczyć siebie chodzić na rękach na tyle dobrze, bym przeszedł salę gimnastyczną na rękach wzdłuż. Cel był prosty i jasno określony. Powstało pytanie jak to zrobić, tym bardziej że wtedy na medycynie w ogóle się nie znałem i nie miałem zielonego pojęcia ani o leczeniu przez lekarzy, ani o rehabilitacji przez fizjoterapeutów. Aby zlikwidować bóle kręgosłupa musiałem po prostu być lepszy od wszystkich lekarzy i fizjoterapeutów razem wziętych. Czy było to możliwe?? Czy byłem w stanie samodzielnie zrobić to, czego nie potrafią zrobić ludzie po wielu latach ciężkich studiów medycznych i z wieloletnim doświadczeniem medycznym? Nie myślałem w tych kategoriach. Mnie interesowało tylko to, abym chodził na rękach tak samo, jak 30 lat wcześniej w czasach swojej młodości.

Wiele osób pyta mnie na blogu, FB i osobiście – w jaki sposób ćwiczyłem? Niektóre osoby z różnych zakątków Polski dzwonią do mnie z prośbą o poradę, o podanie zestawu ćwiczeń. Inne osoby nawet przyjeżdżają do mnie na zajęcia z takich miast jak Warszawa, Kraków, a nawet z Niemiec - uczyć się ode mnie zasad ruchu. Odpowiedź na to pytanie jest jednocześnie prosta i skomplikowana zarazem. Odpowiedź jest prosta, bo brzmi – „naucz się słuchać głosu swego ciała i ćwicz wszystko to, co pomaga twemu ciału”. Odpowiedź jest trudno, bo co to znaczy nauczyć się słuchać głosu swego ciała, kiedy nikt nigdy w życiu czegoś takiego nie robił?? W jaki sposób odkryć co pomaga memu ciału, skoro ból kręgosłupa nie daje normalnie funkcjonować, a wieloletnie leczenie z najlepszymi chęciami ze strony służby medycznej kończy się coraz częściej operacją kręgosłupa. Szczęśliwcy po operacji czują się lepiej. Osoby mające mniej szczęścia po operacji kręgosłupa czują się gorzej niż przed operacją. Powstaje pytanie, co z tym fantem zrobić?

Odpowiedź nasuwa się jedna. Trzeba nauczyć się przede wszystkim POKORY. Ruch, o którym coraz więcej się mówi na forach, uczelniach, w przychodniach czy szpitalach, to temat z reguły teoretyczny potrzebny w celu zaliczenia ćwiczeń, zdania egzaminu, czy też napisania ciekawej publikacji naukowej. Często, gęsto podpieramy się wiedzą, zaczerpniętą z takich czy innych źródeł, a najlepiej z prasy zagranicznej, czy specjalistycznych kursów dla lekarzy lub fizjoterapeutów. Te wszystkie dyskusje o ruchu dają duże możliwości rozwoju i wiele wyjaśniają. Jednak nadal jesteśmy w sferze teorii. Spróbujcie Państwo pójść do swojego lekarza lub fizjoterapeuty i postawić mu proste zadanie w stylu – proszę moje dolegliwości wyleczyć tak, bym za 3 lata uzyskał taką sprawność by … i tutaj proszę wpisać to, na czym Państwu zależy: np. jeździł na nartach w Alpach, chodził na rękach, wykonywał akrobacje na drążku, biegał długie dystanse, czy nosił kolegę na plecach, albo cokolwiek innego na czym Państwu zależy. W tym momencie kończy się teoria medycyny, a zaczyna praktyka medycyny. Tutaj jestem na 100% pewny, że żaden lekarz, ani fizjoterapeuta nie odważy się (podobnie jak moja mgr fizjoterapii) podjąć się leczenia by doprowadzić Państwa do wyznaczonego poziomu siły, sprawności, wytrzymałości. Dlaczego tak się dzieje? Z prostej przyczyny – teoria bardzo często różni się do praktyki. To doskonale wiedzą i znają z życia lekarze. Oni doskonale wiedzą, że szanse przywrócenia 100% zdrowia i sprawności ruchowej przy chorobach kręgosłupa, a szczególnie w stanach zwyrodnieniowych kręgosłupa dla osób 50+ są mało realne. Wyjątek stanowią lekarze i fizjoterapeuci tzw. zapaleńcy lub tacy, którzy sami musieli zrobić to, co medycznie jest niemożliwe dla siebie lub dla osób, na których im bardzo zależało. Lecz tych zapaleńców jest niewielu. I tu zaczyna się problem. Kolejny problem jest taki, że choć o ruchu dużo się mówi, to niewiele jest osób, które regularnie ćwiczą. A jeśli ktoś nie ćwiczy regularnie, to na dobrą sprawę o ruchu i o jego wpływie na organizm człowieka – wie niewiele (nawet jeśli ma tytuły medyczne i naukowe przed nazwiskiem). Teoretyk ruchu, a praktyk ruchu to dwie skrajnie różne i wzajemnie sprzeczne specjalności. Takie są problemy ze strony specjalistów. To jest jedna strona medalu. Druga strona medalu jest taka, że niewiele jest osób, które są zdecydowane regularnie ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu przez kilka lat z rzędu, a najlepiej do końca życia. Więc jeśli nawet jakiś lekarz lub fizjoterapeuta odważy się przywrócić komuś zdrowie, to wymaga to regularnego leczenia wg takiej, czy innej koncepcji nie przez 2 tygodnie, czy 10 dni. Taki proces leczenia mu być ciągły i trwać nieprzerwanie przez kilka/kilkanaście lat z rzędu. W tym momencie koło się zamyka. Ludziom brakuje wytrwałości lub wiary w to, że mogą być w 100% zdrowi. Wolą żyć pozorami. Łykać tabletki przeciwbólowe. Poddawać się nieuchronnym procesom starzenia się i tracić z roku na rok swoją siłę witalną i sprawność ruchową szukając szczęścia w cudownych lekach, czy też cudownej mocy techniki medycznej. Wiele osób woli też wierzyć w bajki w stylu, że „jak coś nas boli, to czujemy, że żyjemy”.

W moim przypadku zacząłem od tego, że nauczyłem się pokory. Miałem tę przewagę na innymi osobami, że ćwiczyłem bardziej lub mniej regularnie od dwunastego roku życia. Pozostało mi tylko nauczyć się słuchać głosu swego ciała, kontrolować ten głos i wykryć błędy, jakie do tej pory robiłem. Moja osobowość to działanie samodzielne w samotności. Więc nie potrzebowałem towarzystwa do ćwiczeń. Po prostu ćwiczyłem. Ćwiczenia były różne, ale przede wszystkim takie, które przynosiły mi ulgę. Przy pewnym ułożeniu ciała bóle kręgosłupa wyraźnie mi malały, przy innym ułożeniu ciała rosły, więc jak najczęściej powracałem do pozycji, w której mnie jak najmniej bolało. Ile razy ćwiczyłem? Odpowiedź - w każdej wolnej chwili. A tych wolnych chwil było kilka/kilkanaście dziennie. Budziłem się – układałem ciało w pozycji najmniej bolesnej. Wstawałem – wstawałem tak, aby mnie jak najmniej bolało. Chodziłem – starałem się chodzić tak, aby mnie jak najmniej bolało. Oglądałem TV, kładłem się na łóżku tak, aby mnie jak najmniej bolało. Siedziałem – przyjmowałem pozycję taką, aby mnie jak najmniej bolało. I tak było codziennie od rana do wieczora. Jak ból się zmniejszył to pozycje powolutku utrudniałem. Do tego dodawałem różne dodatkowe proste ćwiczenia. Ponieważ brakowało mi szczegółowej wiedzy o pracy mięśni, więc zapisałem się na kursy instruktorskie fitness kilku specjalności. Jedną specjalność kończyłem, drugą zaczynałem. Każdy kurs kończyłem w kontekście poszukiwania odpowiedzi dlaczego boli mnie kręgosłup oraz dlaczego mam inne dolegliwości towarzyszące dla wieku 50+ i jak tego paskudztwa się pozbyć za pomocą ćwiczeń. Zamęczałem wykładowców pytaniami na temat pracy mięśni. Interesowało mnie co zrobić, aby powiększyć siłę, sprawność i wytrzymałość. Jak to zrobić bezpiecznie w warunkach domowych. Dlaczego taka forma ruchu jest dla mnie dobra, a inna niedobra. Itd. Itp. Uczyłem się od trenerów mistrzów Polski kulturystyki, fitness, gimnastyki. Przy każdej nadarzającej się okazji rozmawiałem bezpośrednio z zawodnikami lub mistrzami Polski, albo z zapaleńcami ćwiczeń ruchowych. W ten sposób zdobyłem szczegółową wiedzę o ruchu z zakresu fitness, kulturystyki, technik pilates, jogi, nowoczesnych form gimnastyki. Wielu wykładowców zostało moimi przyjaciółmi lub mentorami. Tę wiedzę testowałem bezpośrednio na swoim ciele. Jak długo ćwiczyłem? Łącznie - pewnie po kilka godzin dziennie. Dodatkowo jako nauczyciel tańca, zawodowo byłem związany z ruchem, więc zajęcia taneczne były dla mnie dodatkowymi ćwiczeniami. W trakcie mojej praktyki ruchu okazało się, że nie zawsze teoria zdobyta na kursie pokrywała się z rzeczywistością i nabawiłem się schorzeń łokci tenisisty, golfisty, basebolisty oraz mikrouszkodzeń rozcięgna m. dwugłowego ramienia. Pozostało pytanie – jak to paskudztwo zlikwidować? Odpowiedź była dla mnie oczywista – za pomocą ruchu. I to zrobiłem.

Dziś przychodzą do mnie osoby, wykonają 20-30 powtórzeń jakiegoś ćwiczenia i znikają, bo brakuje im wytrwałości. Ja ćwiczenia wykonywałem setki, a może nawet i tysiące razy dziennie. Musiałem czuć ruch ręki, kontrolować ją. Musiałem czuć kręgosłup i kontrolować jego ruch krąg po kręgu. Mało tego, musiałem te ruchy wykonać tak, aby mnie nic nie bolało. I tak było dzień po dniu.

Więc proszę mnie zrozumieć – jeśli ktoś do mnie dzwoni lub prosi na blogu, abym powiedział co i jak ćwiczyłem, to jest to nierealne do zrobienia. Jedna lub dwie uwagi nic dadzą, a mogą nawet zaszkodzić. Natomiast jeśli ktoś ma wystarczającą determinację aby regularnie ćwiczyć, to chętnie takiej osobie pomogę. Mogę tę osobę nauczyć słuchania własnego ciała, podpowiedzieć różne warianty ćwiczeń od najprostszych po bardzo trudne i zawsze będę wspierał tę osobę mentalnie. Zapraszam do mnie na zajęcia lub warsztaty ruchu do Torunia.


Dziś po 4 latach samoleczenia i samorehabilitacji ruchem po bólach kręgosłupa pozostały mi tylko wspomnienia, dokumentacja medyczna oraz świadkowie.

Dziś, kiedy robię pokazy na żywo przestawiające moją sprawność oraz świadomie przeciążam swój kręgosłup podczas tych pokazów, to nikt nie chce mi uwierzyć, że jeszcze 4 lata temu pod względem sprawnościowym byłem 80-letnim dziadkiem.

O potędze leczniczej ruchu świadczą zdjęcia z moim udziałem, a jeszcze lepiej pokazy na żywo.

Proszę obejrzeć te zdjęcia i odpowiedzieć sobie na pytanie – ile osób zdrowych dziś potrafi powtórzyć te ćwiczenia, które ja robię niejako „z marszu”?

Mogę sobie Państwo spróbować odpowiedzieć na pytanie – kto z Państwa chciałby prezentować mój poziom sprawności albo przynajmniej część tego poziomu?

Kto Państwa chce żyć bez bólu kręgosłupa? Kto z Państwa odważy się rzucić wyzwanie zwyrodnieniom stawów kręgosłupa, albo starości? Ja to zrobiłem i takie osiągnąłem efekty

01
 
02
 
03
 
04
 
05
 
06