Zdrowsza starość

Czy starość możemy przeżyć lepiej niż to przeżywamy? Próba odpowiedzi na to pytanie.

Każdy z nas się kiedyś zestarzeje. Powstaje pytanie w jaki sposób tę starość będziemy przeżywali?
Tu mamy dwie skrajności. Jedna skrajność to typowy obraz człowieka schorowanego po 60-tce dający się bardziej we znaki proporcjonalnie do wieku. W tej skrajności człowiek stary to człowiek słaby, nieporadny, bezradny, chorujący na wiele chorób jednocześnie, których przyczyna najczęściej jest nieznana. Taki człowiek przyjmuje jednocześnie wiele leków i choruje na wielkie zespoły geriatryczne obejmujące kombinację chorób narządu ruchu, trzewi oraz psychiki. Człowiek stary w tej skrajności to człowiek żyjący na co dzień w bólu, będący ciągle na środkach przeciwbólowych i żyjący w ciągłym strachu, bo nie wie, jakie złe niespodzianki przyniesie mu dzień następny.
Druga skrajność to osoby starsze można powiedzieć zdrowe. Żyjące pełnią życia, rozwijające się, odkrywające i realizujące swoje marzenia. Te osoby żyją bez bólu, rzadko chodzą do lekarza, bo nie mają takiej potrzeby.
Powstaje więc pytanie dlaczego jedni są chorzy i nieporadni, a drudzy są zdrowi i pełni życia?

Obserwując ludzi starszych - wydaje mi się, że kluczem do rozwiązania tej zagadki jest przede wszystkim psychika (zdrowa lub chora), regularne ćwiczenia usprawniające ciało (ćwiczenie albo nie ćwiczenie)  i wynikające z nich pozytywne lub negatywne podejście do życia.

Dużo zamieszania w przeżywaniu zdrowej starości wprowadzają teorie starzenia się, które większość ludzi traktuje jako pewnik albo prawdę objawioną. A to przecież tylko teorie, które próbują wyjaśnić jakiś fragment życia tylko pewnej grupy osób. Skupmy się na dwóch popularnych teoriach procesu starzenia. Pierwsza z nich zakłada, że proces starzenia się są to zmiany trwałe i nieodwracalne. Druga to samo wypowiada z punktu widzenia zdolności czynnościowych człowieka, które wraz z wiekiem maleją. Teorie te mają sens jedynie w tym kontekście, że 60-latek nie jest w stanie wygrać olimpiady z młodym mistrzem olimpijskim w danej dziedzinie sportu. I to wszystko. Również zdolności czynnościowe tego 60-latka pod względem wydolności, intensywności treningów oraz obciążeń i regeneracji nie są w stanie dorównać mistrzowi olimpijskiemu, przy założeniu, że obaj będą trenować wg tych samych zasad treningowych ustalonych dla młodego sportowca. Tyle mówi teoria, którą potwierdza praktyka w przypadku mistrzostw olimpijskich. Jednak na olimpiadzie życie się nie kończy.

Większość osób próbuje też bezkrytycznie przenieść to rozumowanie do życia codziennego osoby starszej. I tutaj następuje wiele niekorzystnych nieporozumień. Szczególnie w leczeniu osób starszych. Podam prosty przykład. Przychodzi do mnie kobieta wiek ok. 85 lat z nogą w stopie prawie dwukrotnie grubszą niż normalna, staw skokowy ma zablokowany w 100% (zero jakiekolwiek ruchu), noga jest sinofioletowa. Przez ostatnie 35 lat nikomu z leczących ją lekarzy nie udało się sprawić, żeby noga wróciła do normalnej postaci, ani uruchomić stawu skokowego. U tej kobiety stopa, staw skokowy i podudzie stanowiły jedną zwartą twardą bryłę o konsystencji podobnej do betonu. W tej skrajnej sytuacji jakie rokowania dawały w/w teorie starzenia się? Żadnych. Ja nie przejmując się tymi teoriami zastosowałem własne terapie, które były kombinacją drenażu limfatycznego, masażu tkanek głębokich, masażu tajskiego i wszelkich odmian ćwiczeń rehabilitacyjnych rozluźniających staw skokowy i udało mi się opuchliznę zmniejszyć w bardzo dużym zakresie oraz uruchomić staw skokowy.

zdrowsza starość

Powstaje naturalne pytanie dlaczego udało mi się zrobić to, czego przez 35 lat nie udało zrobić lekarzom? Odpowiedź tkwi w psychice. Ja nie traktowałem teorii starzenia się, jako nieomylnej wyroczni w odniesieniu do tej kobiety. Zastosowałem techniki fizjoterapeutyczne, które są mi znane i sprawdzone na całym świecie. Techniki te zadziałały - pacjentka może chodzić. A to w jej przypadku oznacza ZDROWSZĄ STAROŚĆ.

Jako jeden z nielicznych, a może nawet i jedyny na świecie sam rzuciłem wyzwanie starości i mam zamiar przeżyć starość w zdrowiu, sprawności, sile i miłości. W tym roku 28 maja obchodzę swoje 60-te urodziny wchodząc tym samym w wiek tzw. wczesnej starości. Zatem od 29 maja wszystkie moje ćwiczenia będą niejako automatycznie ćwiczeniami 60+.

W moim konkretnym przypadku swoją starość przezywałem w latach 2003-2011 kiedy to byłem schorowany, nieporadny, słabiutki i bezradny. Na poziomie psychiki i siły tamten czas przeżywałem bardzo podobnie jak typowe osoby starsze. Medycyna w moim przypadku miała akurat niewiele do powiedzenia, tzn. nie była w stanie przywróć mi sprawności i siły przynajmniej na poziomie wieku w jakim wtedy żyłem.

Swoją przemianę rozpocząłem od listopada 2011 kiedy to podjąłem decyzję, że sam siebie wyleczę z bólów kręgosłupa, choroby zwyrodnieniowej stawów kolanowych i innych przypadłości chorobowych, jakie wtedy mnie dopadły. Tu znowu z punktu widzenia w/w teorii starzenia się było to nierealne do zrobienia. Lecz nie mając nic do stracenia rozpocząłem wtedy proces zatrzymywania i cofania procesów starzenia się i kontynuuję to dalej stając się z roku na rok wbrew teorii starzenia się człowiekiem silniejszym i sprawniejszym. Co roku ustanawiam swoje nowe rekordy życiowe. Dziś w wielu aspektach życia jestem nawet silniejszy i sprawniejszy niż w swojej młodości.

Jednym z moich ostatnich rekordów życiowych na drodze do swoich 60-tych urodzin jest balans na rękach z ułożeniem obu nóg do boku. Jakkolwiek by na to nie patrzeć nie jest to proste ćwiczenie dla 25-30 latków i mało który z nich potrafi to ćwiczenie wykonać.

zdrowsza starość

W moim przypadku trudno jest mówić o zdrowszej starości. Bardziej sensowne jest mówienie o ZDROWEJ STAROŚCI.

Wracając do tego, że kluczem do zdrowia jest psychika powstaje naturalne pytanie czym się różni moja obecna psychika od mojej psychiki najpierw młodzieńca, a potem osoby schorowanej.
Otóż kiedy miałem 25-35 lat chciałem być zdrowym, lecz nie miałem wiedzy o tym, jak być zdrowym. W tamtym czasie moją psychiką w dużej mierze zarządzał strach. Osoby wokół mnie wydawało się, że młode, silne i zdrowe - padały na zawał serca. W głowie miałem pytanie, kiedy mnie dopadnie zawał serca. Wtedy wydało mi się, że zawał może mnie dopaść, nie wiedziałem tylko kiedy dopadnie i tego się bałem. Zatem choć byłem zdrowy na ciele, to trudno mówić o zdrowiu na duszy (psychice). Trudno mówić o zdrowiu, kiedy w głowie jest strach przed chorobą.
W czasie kiedy byłem schorowany i przeżywałem swoją starość, to psychikę miałem podobną do osoby schorowanej i starszej. Ciągle opowiadałem o chorobach. Żyłem w ciągłym strachu bo nie mogłem normalnie funkcjonować, a czynności życia codziennego często były przyczyną przeciążeń  i kolejnych dolegliwości. Spontaniczne bóle kręgosłupa pojawiające się znikąd i znikające w sposób niekontrolowany skutecznie ograniczały mi jakiekolwiek planowanie, gdyż nigdy nie wiedziałem, czy w dniu zaplanowanych prac nie zaboli mnie tak kręgosłup, że nie będę w stanie danej pracy wykonać. Wtedy mogłem pracować jedynie na 20-30% swoich możliwości. Choć leczenie kolan w dużej mierze zakończyło się jakimś sukcesem medycznym umożliwiającym normalne funkcjonowanie w czynnościach życia codziennego, to z drugiej strony w głowie był ciągły strach - kiedy bóle kolan wrócą, bo z chorobą zwyrodnieniową nikt jeszcze nie wygrał i tylko kwestią czasu jest kiedy te bóle wrócą. W skrócie można to wszystko ująć w jedno wielkie walenie głową w mur z przekonaniem, że muru się nie przebije. Bardzo podobnie myślą dziś praktycznie wszystkie schorowane osoby starsze.

Dla porównania - jaką mam dziś psychikę jako 60-latek. Otóż ogólnie rzecz biorąc mam w psychice błogi spokój. Nie są mi straszne żadne choroby, gdyż trudno mi wyobrazić, by mogło być gorzej niż wtedy kiedy byłem schorowany. Teoriami starzenia się nie przejmuję, tylko po prostu robię swoje. Okazuje się, że oprócz teorii starzenia się człowiekiem rządzą różnego rodzaju prawa fizjologii, fizyki, psychologii, które są dobrze udokumentowane, zbadane i można je spokojnie kontrolować. Praktyka pokazuje, że o zdrowiu decyduje przede wszystkim styl życia, a nie ilość zjedzonych tabletek. Ten temat naukowo zbadał Lalonde w latach 90-tych XX w. Lalonde był wtedy ministrem zdrowia i opieki społecznej Kanady.

Regularnie pracując nad swoim ciałem i psychiką cofam procesy starzenia sie w wielu aspektach życia i to sprawia mi ogromną radość. Dziś wiele osób obserwując przez lata moją autentyczną przemianę przychodzi do mnie z prośbą o pomoc w przemianie ich życia. Z kolei praca jako fizjoterapeuty stwarza mi praktycznie nieograniczone możliwości poprawy jakości życia pacjentów, a przez to realizację w praktyce zdrowszej starości w ich życiu. Z roku na rok rośnie ilość osób, którym udało mi się poprawić jakość życia, a moje indywidualne osiągnięcia powoli zaczynają obrastać w legendę.

Reasumując - każda choroba, każda dysfunkcja nie pojawiają się na zasadzie pstryk - znienacka. Każda choroba, każda dysfunkcja mają swoją przyczynę, choć czasami jest ona ukryta i trudno zauważalna. Kluczem do zdrowia jest zrozumienie typowych przyczyn chorobowych, które dla uproszczenia możemy podzielić na 3 grupy: przyczyny o podłożu biomechanicznym, biochemicznym oraz psychicznym. Każda choroba jest wypadkową tych 3 przyczyn. Różnica jest tylko w proporcjach udziału tych przyczyn w danej jednostce chorobowej. Wiedząc o tym, w każdej chwili swego życia możemy chorobom przeciwdziałać starając się dogłębnie zrozumieć biomechanikę, biochemię i psychikę, a następnie w sposób zaplanowany i z dużą dawką ostrożności i zdrowego rozsądku przeciwdziałać wszelkim przeciążeniom. Moja praktyka podpowiada, że tylko regularne i odpowiednio dobrane ćwiczenia są w stanie zmienić skutecznie złą biomechanikę, co ma w dalszej części korzystny wpływ na pozytywne zmiany w biochemii człowieka i psychice, czyli w zdrowym ciele zdrowy duch. Praktyka pokazuje, że to twierdzenie działa również w odwrotną stronę tzn. zdrowy duch generuje zdrowe ciało albo lepiej zdrowa psychika tworzy fundamenty zdrowego ciała. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że same zdrowe fundamenty nie wystarczą do tego by ciało było zdrowe. Nawet mając zdrowego ducha, aby mieć zdrowe ciało trzeba regularnie ćwiczyć ćwiczenia dla ciała. Praktyka również pokazuje, że sama zmiana biochemii, bez zmian w psychice i ciele - na długi termin niewiele daje. Są sytuacje, gdzie biochemia jest potrzebna, bo ciało i duch są zbyt słabe, aby samemu poradzić z przeciwnościami losu. Jednak kiedy biochemia zrobi swoje dalej trzeba pracować nad ciałem i psychiką, czyli  ćwiczenia, ćwiczenia i ćwiczenia.

Opracował:

Pasjonat Ruchu
Janusz Danielczyk
mgr fizyki, mgr fizjoterapii, trener body fitness

 

 

Każda choroba, każda dysfunkcja mają swoją przyczynę!!!